Nigdy nie byłem jakimś wielkim fanem bandu The Prodigy. Pamiętam jak za szczyla oglądałem ich obrzydliwe teledyski na vivie (o dziwo na vivie kiedyś takie rzeczy leciały) ;] Dlatego też nie oczekiwałem wielkiego przybycia nowej płyty cudownego dziecka, ale jako fan muzyki elektronicznej nie mogłem też przejść obok niej bez zatrzymania się na chwilę i ogarnięcia o co kaman. Oczywiście nie wciągnęła mnie zbytnio, ale wyniuchałem tam kilka kawalunów, których do tej pory lubie sobie posłuchać. Jak wiadomo The Prodigy i electro to jednak dwie różne sprawy dlatego moja myszka samoczynnie zaczęła szukać remixów. Natknąłem się na jeden dość ciekawy ale niedorastający do pięt podstawce. Na imprezie można spróbować go sprzedać, a w domu jest miłą odmianą dla mniej rejwowych osobników ;]
1 czerwca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz